Archiwum 16 lutego 2004


lut 16 2004 ...i jeszcze jedna notka... co sobie będe...
Komentarze: 9

[ta jest fresh i tamta poprzednia też jest świeżutka... komentujcie obydwie, a co?!!! bo tutaj jest tylko ładny wierszyk :]]

Życie na poczekaniu

Zycie na poczekaniu
Przedstawienie bez próby.
Ciało bez przymiarki.
Głowa bez namysłu.

Nie znam roli, którą gram.
Wiem tylko, że jest moja, niewymienna.

O czy jest sztuka.
zgadywać muszę wprost na scenie.

Kiepsko przygotowana do zaszczytu życia.
narzucone mi tępo akcji znoszę z trudem.
Improwizuję, choć brzydzę się improwizacją.
Potykam się co krok o nieznajomość rzeczy.
Mój sposób bycia zatrąca zaściankiem.
Moje instynkty to amatorszczyzna.
Trema, tłumacząc mnie, tym bardziej upokarza.
Okoliczności łagodzące odczuwam jak okrutne.

Nie do cofnięcia słowa i odruchy,
nie doliczne gwiazdy.
charakter jak płaszcz w biegu dopinany -
oto żałosne skutki tej nagłości.

Gdyby choć jedną środe przećwiczyć zawczasu,
albo choć jeden czwartek raz jeszcze powtórzyć!
A tu już piątek nadchodzi z nie znanym mi scenariuszem.
Czy to w porządku - pytam.

(z chrypką w głosie,
bo nawet mi nie dano odchrząknąc za kulisami).

Złudna jest myśl, że to tylko pobieżny egzamin
składany w prowizorycznym pomieszczeniu. Nie.
Stoję wśród dekoracji i widzę, jak są solidne.
Uderza mnie precyzja wszekich rekwizytów.
Aparatura obrotowa działa od długiej już chwili.
Pozapalane zostały najdalsze nawet mgławice.
Och, nie mam wątpliwości, że to premiera.
I cokolwiek uczynię,
zamieni się na zawsze w to, co uczyniłam.

[powiedzice co o tym sądzicie, bo to dla mnie naprawde ważne...] 

kroofa : :
lut 16 2004 przeszłość =wALeNtyNki... terażniejszość...
Komentarze: 11

wALeNtyNki... pora powspominać... pora włączyć Evanescence "My immortal"... pora zapomnieć o szarej codzienności... pora rzucić się w wir tych milutkich chwil... i chyba pora się maxymalnie zakochać... tak własnie teraz. pora cofnąć się w czasie o te kilkadziesiąt godzin... pora w końcu o tym napisać... no ehh.

Góra.. pozornie fajne miasteczko, w miarę spokojne i ogarnięte okazało się totalnym zadupiem [bez ciągu dalszego komentarza...;//] co zrobić żeby ten wieczór chociaż trochę przypominał to beztroskie życie bohaterów filmów... Opus'99. tak. czemu nie? poszliśmy. wesele...;/ niestety, ale wesele... niestety ale zamknięte...ehh;// Karczma?! tak. ehh.. miejsca zajęte. i co teraz?! baszta?! nenene;// no nic. domek, kolacyjka, kocyk, telewizorek. i film albo jakiś program..nieistotne. kto by oglądał telewizje w taki wieczór... [całus to nie grzech, całus to nie rozpusta, bóg kazał całować bo po to stworzył usta :]] a resztę wieczoru... a resztę wspomnień... resztę tych chwil zachowam dla siebie... tak wypada.

a teraz co? szkoła. i to całe gówno. wciąż dalej i dalej... zupełnie bez celu... zupełnie bez sensu.

więc wypada zakochać się. czuć mięte. mieć wciąz symaptię. wzdychać do niego. no co? oszaleć na jego punkcie. i żyć dalej i dalej. wciąz bez sensu. bo życie masz tylko jedno.

pamiętaj...:]]

kroofa : :